Jak na razie zapowiadało się na to, że chłopak nie ma zamiaru puścić mnie w najbliższym czasie. Zastanawiałam się, ile czasu przyjdzie mi sterczeć na środku chodnika z Niallem uwieszonym mi na szyi, ale... czy właściwie mi to jakkolwiek przeszkadza? Może to do mnie niepodobne, ale lubię jego dotyk, lubię ciepło jego ciała przy moim, lubię czuć jego oddech na karku, jego palce w moich włosach. Ale to nic więcej jak estetyka dotyku, prawda? Chyba sama powinnam znaleźć odpowiedź na to pytanie.
Poczułam jak moje stopy odrywają się od chodnika.
-Ni, co ty robisz? - pytam.
-Mam zamiar zanieść cię do auta, a potem wymusić od ciebie adres hotelu, następnie zabierzemy twoje rzeczy i wrócimy do mnie.
-Mogę iść samodzielnie, przecież mam nogi. - zaprotestowałam.
-No właśnie, a co, jeśli użyjesz tych nóg do ponownej ucieczki?
-Nie dałabym rady, jesteś szybszy.
-A ty sprytniejsza.
Ruszył ulicą w dół. Czułam się z tym niekomfortowo. Pewnie jestem okropnie ciężka i gruba, a on tylko udaje, żeby nie sprawić mi przykrości.
Doszliśmy do auta i zostałam posadzona na przednim siedzeniu. Niall obszedł auto i usiadł przed kierownicą. Bez większych ceregieli podałam mu nazwę hotelu, a on wstukał go w gps. Po chwili ruszyliśmy.
-Możesz mi w końcu powiedzieć co robiłaś o tej godzinie na ulicy? - spytał ponownie.
-Wracałam od Colina. - odpowiedziałam.
Chłopak skrzywił się na tą wiadomość.
-A on cię tak po prostu puścił, nie odprowadził cię? - dociekał.
-Wcale nie chciał mnie puścić, ale powiedziałam, że mieszkam niedaleko i chcę przejść się sama i tak dalej. Więc odpuścił. - dobra, czy tylko ja tutaj czuję się jakbym była u spowiedzi?
Chłopak zmarszczył brwi i już otworzył usta, żeby to skomentować, ale rozmyślił się i tylko mocniej zacieśnił ucisk na kierownicy, aż pobielały mu knykcie.
-Coś nie tak? - zapytałam.
-Czy, ty... - Niall zawahał się - Czy nie uważasz, że wasza relacja jest, mmhmm, niezdrowa?
-Nie rozumiem. - na prawdę nie wiedziałam o co mu chodzi.
Więc albo ja jestem zbyt tępa, żeby go zrozumieć, albo on mówi w jakimś nieznanym mi języku.
-No, niby nie jesteście spokrewnieni, ani nic, ale jednak to twój przyrodni brat i...
-Na prawdę myślisz, że między mną, a Colinem jest coś więcej niż przyjaźń? - przerwałam mu.
Nigdy nie pomyślałabym, że ktokolwiek mógł pomyśleć o mnie i o Colinie jak o parze.
Blondyn wyraźnie się speszył, ale mogłam zauważyć błysk zadowolenia i ulgi na jego twarzy, jego dłonie z powrotem zaróżowiły się, a rysy twarzy rozluźniły.
- Czasami sprawiacie takie wrażenie, przepraszam, jeśli cię uraziłem, ale na prawdę tak się zachowujecie. - próbował się wytłumaczyć.
-Nie szkodzi, jest okej.
Reszta podróży minęła nam w ciszy. Kiedy stanęliśmy przed hotelem chwyciłam za klamkę i chciałam otworzyć drzwi, kiedy okazało się, że są zablokowane.
-Daj mi swoją kartę do pokoju. - mówi chłopak.
-A dlaczego nie mogę iść z tobą? - pytam.
Chyba mam prawo do samodzielnego zabrania moich rzeczy?
-A co jeśli wcale nie będziesz miała ochoty wrócić do tego auta?
-Niall, nie mam zamiaru nigdzie uciekać, chcę zabrać swoje rzeczy. To wszystko.
-Zrobię to za ciebie. Po prostu daj mi tą kartę. - chłopak nie ustępował.
Bojąc się, że znowu się zdenerwuje i zacznie krzyczeć dałam mu kartę. Chłopak wyszedł z auta i zamknął go. Skierował się do hotelu. Po jakiś 15 minutach wrócił z moją walizką. Niall włożył rzeczy do bagażnika, a potem usiadł na miejscu kierowcy.
-Czy teraz mogę już wyjść z auta? - spytałam.
-Co? Dlaczego? Proszę, nie ucie...
-Nie chcę uciekać, chcę zapłacić za pokój.
-Zrobiłem to za ciebie.
-Jak? Przecież pokój był na moje nazwisko. - dlaczego on płaci za cudzy hotel?
-Recepcjonistka to moja znajoma. - chciałam się odezwać, ale chłopak mi przerwał. - Nie, nie chcę żadnych pieniędzy, nie dziękuj i wiem, że nie musiałem. Ale chciałem.
Więc postanowiłam się nie odzywać. Wjechaliśmy do garażu i nawet nie próbowałam otwierać drzwi, bo wiedziałam, że są zablokowane. Blondyn obszedł auto i otworzył mi je, podając dłoń. Już chciałam ją chwycić, kiedy przed oczami zobaczyłam jego twarz wykrzywioną w złości i bałam się go dotknąć. Moja dłoń automatycznie cofnęła się i mocno przywarła do żeber. Mogłam zauważyć ból malujący się w oczach chłopaka, ale nie potrafiłam się przełamać. Moja dłoń wciąż była przyciśnięta do ciała.
-Lena, ja... - zaczął.
Pokręciłam głową.
-Proszę. - szepnął.
Jego dłoń zaczęła zbliżać się do mnie, a ja gwałtownie cofnęłam się w głąb fotela, nadal kręcąc głową.
Chłopak odpuścił i zrobił dwa kroki w tył. Wyszłam z auta. Szybkim tempem ruszyłam do wejścia do mieszkania. Tym razem drzwi nie stawiały mi oporu, więc szybko przemknęłam korytarzem do pokoju, w którym poprzednio spałam. Usiadłam na łóżku i postanowiłam poczekać na rozwój sytuacji. Kiedy po 10 minutach nie słyszałam żadnych dźwięków, postanowiłam pójść pod prysznic. Z szafki wyciągnęłam piżamę, której wcześniej nie spakowałam i poszłam do łazienki.
-------------------------------------
Przepraszam, to były ciężkie wakacje, z masą problemów; tych technicznych jak i moich własnych.
Nie byłam w stanie pisać, ale teraz już powoli się układa i ogarnęłam szkołę, więc powracam.
Niestety, muszę wam przekazać smutną wiadomość: Dominika zrezygnowała z pisania tego opowiadania i zostałam sama. Muszę przyznać, że przykro mi z tego powodu, ale życzę jej najlepszego i mam nadzieję, że jednak będzie nadal pisała: jeśli nie to opowiadanie, to inne.
Jak zwykle staram się pisać jak najczęściej, ale właśnie zaczęłam 2 klasę gimnazjum i tak się składa, że to najtrudniejszy okres gimnazjum, z największą ilością materiału itp, a wzięłam kilka dodatkowych zajęć i nie wiem, czy możecie liczyć na coś więcej niż rozdział raz w miesiącu, nie żeby wcześniej był częściej. Prawdopodobnie w ciągu kilku dni zmienię wygląd bloga na coś innego, więc możecie się spodziewać zmian.