Niall kończył siódmą miskę popcorn, podczas gdy ja zjadłam dwa ziarenka. Jakim cudem on jest tak chudy?!
Siedzieliśmy blisko siebie, chociaż nie przytulaliśmy się, jak pewnie myślicie. Niall próbował objąć mnie ramieniem, ale po prostu nie czułam się wtedy komfortowo i wymsknęłam się spod jego ręki. Po kilku próbach chłopak się poddał. Zaczęłam się robić senna i nawet nie zauważyłam, kiedy moja głowa wylądowała na ramieniu blondyna i spokojnie odpływałam w sen.
Obudziłam się, przecierając oczy i zorientowałam się, że leżę w wyjątkowo nieprzyjemnej pozycji, na kanapie w salonie, a obok mnie leży Niall, który chyba też zasnął. Leżałam z głową na jego kolanach, a on zasnął na siedząco, więc najwyraźniej kiedy zasnęłam ułożył mnie tak, a potem sam zasnął. Na telewizorze wciąż wyświetlało się menu filmu. Spojrzałam na zegarek. Okazało się, że jest 3 w nocy. Podniosłam się na nogi, ułożyłam blondyna tak, aby leżał w miarę prosto i nie był narażony na ból pleców z samego rana, przykryłam go kocem, wyłączyłam telewizor i wlekąc nogami doszłam do chwilowo mojej sypialni, rzucając się na łóżko i natychmiastowo zasnęłam.
Drażniący dźwięk budzika rozniósł się po pokoju i szybko wyłączyłam go, żeby nie obudzić Nialla. Ubrałam na siebie dżinsy i pierwszy lepszy sweter, przed tym korzystając z łazienki i dobroci ciepłego prysznica. Przeszłam od razu do kuchni i postanowiłam nie iść na zakupy, widząc ogrom siatek leżących w kuchni.Wszystko było zostawione na blatach, stole, krzesłach i nawet na podłodze, ponieważ Niall postanowił wczoraj ograniczyć rozpakowywanie zakupów do siatek z przekąskami i napojami. Ogarnięcie całej kuchni zajęło mi pół godziny. Westchnęłam i przeszłam do salonu. Poczułam jeszcze większe zrezygnowanie, kiedy moje oczy napotkały na papierki, chusteczki, okruszki, ziarenka popcornu i porozlewane napoje dosłownie wszędzie. Pozbierałam papierki, starłam stolik i zamiotłam, a Niall nadal spał jak zabity. Przygotowałam śniadanie i zostawiłam je na stole w kuchni.
Muszę obudzić Nialla.
Kucnęłam przy kanapie, przesuwając palcami przez blond włosy chłopaka. Niall mruknął coś niewyraźnie i tylko przesunął się na kanapie, mocniej zagłębiając twarz w skórzanym materiale.
-Ni, musisz wstawać. - powiedziałam cichym tonem, delikatnie szturchając go w ramię.
-Nie chcę. - zaprotestował blondyn, odwracając się do mnie plecami.
Usiadłam na brzegu sofy i zaczęłam trącać jego ucho palcami.
-Musisz.
Farbowany odwrócił twarz do mnie i lekko uchylił powieki, ukazując mi kawałek znanych mi, błękitnych tęczówek.
-Która godzina? - jego głos był zachrypnięty i senny i po prostu nie mogłam nie rozczulić się na ten dźwięk.
Mój dobry Boże, co się za mną dzieje.
Nie jestem jakąś dziką fanką, która zemdlałaby gdyby była na moi miejscu i nie zamierzałam nią być przez resztę mego marnego żywota. Nie powinnam odczuwać czegokolwiek słysząc jego poranny głos i widząc te zamglone tęczówki. Może jedynie obojętność.
Na ziemie sprowadziła mnie świadomość zadanego pytania.
-Jest siódma dwadzieścia, Niall. Za dziesięć minut wychodzę do szkoły i lepiej dla ciebie byłoby, gdybyś do tego czasu był już na nogach.
-Tak w ogóle, to dzień dobry-westchnął.
Z chęcią pozwoliłabym przespać mu cały dzisiejszy poranek, ale wiem, że ma dzisiaj ważną próbę z zespołem i miałby spore kłopoty gdyby z jakichś powodów ją sobie odpuścił.
Przeczesał dłonią jasne włosy i podniósł się z kanapy. Jego oczy obiegły całe pomieszczenie w kilka sekund.
-Nie musiałaś sprzątać. Większość tego burdelu było moją zasługą. -mówi składając koc, którym go wcześniej przykryłam. -Cholera, ale boli mnie szyja -jęczy rozmasowując jednocześnie kark.
Chciałabym mu jakoś pomóc, może mogłabym to jakoś rozmasować.
Walczę z emocjami, próbuję przekonać głos w mojej głowie do współpracy na te pięć minut by móc go dotknąć bez obaw. Niestety, przykro mi. Kto normalny chciałby dotyku od takiego paskudztwa jak ja?
Jedyne co mogę teraz zrobić, to polecieć do szafki w łazience po żel na bóle mięśni i mu ją podać.
Rzucam tubkę specyfiku w stronę Nialla, który z łatwością go łapie.
-Dzięki -mówi, a ja wychodzę jak najszybciej by nie mógł zobaczyć łez na mojej twarzy.
Tak, jestem hipokrytką, która właśnie rozpłakała się z tak idiotycznego powodu. Gratulacje, Leno.
Na odchodnym słyszę, że Niall pyta o to czy jadłam coś na śniadanie, więc trzaskam drzwiami udając, że nic a nic nie słyszałam. To chyba oczywiste, że nie ruszyłam palcem śniadania.
Jeden krok na przód, lecz dwa kroki do tyłu.
Wyciągnęłam z szafki książki potrzebne na lekcję matematyki, która, o zgrozo, czekała mnie za trzy minuty. Rozważałam nawet pójście na wagary, ale zdecydowałam, że byłoby to kompletnie bezsensowne. Przecież i tak będę siedziała z pustym wzrokiem wbitym w tablicę, więc czy ma to jakieś znaczenie? Wszyscy kochamy algebrę.
Hm, być może uda mi się przemycić słuchawki do odtwarzacza i schować je pod swetrem? Robię się coraz bardziej przebiegła.
-Jak się miewa twój chłopak? -ciarki przeleciały po moich plecach, ale starałam się zachować spokój.
Zignorowałam sylwetkę Bena Prześladowcy opierającego się od sąsiednią szafkę. Zamiast tego wrzuciłam pośpiesznie podręczniki do torby i trzasnęłam metalowymi drzwiczkami przed nosem chłopaka.
W tej samej sekundzie poczułam jego obrzydliwą dłoń na moim ramieniu.
Wzdrygnęłam się pod jego dotykiem, ale wciąż udawałam, że jest powietrzem.
-Słuch straciłaś? -warknął Ben.
Przeginasz frajerze.
Odwróciłam się gwałtownie na pięcie pod wpływem adrenaliny buzującej w moich żyłach.
-Jako, że raczej nie przeklinam muszę zadowolić cię słowem "spadaj", ale uwierz mi, że znam wiele innych synonimów, które właśnie chciałabym wypowiedzieć -wyszczebiotałam szybko w jego stronę.
Boże, Matko przenajświętsza, on nie załapał co powiedziałam.
Wywróciłam oczami i zostawiłam go samego tam, na korytarzu z własnymi myślami.
Oczywiście spóźniłam się na matematykę, a mój chytry plan dotyczący słuchania 5SOS na lekcji nie wypalił - nauczyciel zarekwirował mój odtwarzacz. Po przetrwanej pierwszej lekcji zostało mi jeszcze sześć innych. Zapowiadał się wspaniały dzień.
Zasłoniłam twarz dłońmi, gdy piłka przeleciała tuż nad moją głową. Nie byłam zbytnio zaskoczona, po jakichś pięćdziesięciu razach człowiek się po prostu przyzwyczaja.
Stałam na środku boiska ustawiona przez nauczyciela idiotę pod siatką. Owszem, grałam w siatkówkę. Moim zadaniem było wystawianie piłki graczom, którzy stali dalej, po bokach siatki. Dziewczyny po prostu mnie ignorowały. Podawały sobie piłkę tak, by mnie ominąć, a ja im na to pozwalałam. Czasem któraś z nich źle odbiła i obrywałam tak, jak teraz.
-Roztocki? -usłyszałam głos za plecami. Niska starsza pani w białym uniformie kiwała na mnie palcem.
-Tak? -odpowiedziałam uprzytamniając sobie, że chodzi jej o moją osobę.
-Zapraszam do gabinetu. -powiedziała znikając z sali.
Cholera, co ja zrobiłam? Przecież nie jestem jedną z tych dziewczyn, które palą w szkolnej toalecie. Na prawdę nie mam pojęcia o co chodzi. Powiedziałam nauczycielowi, że jestem wzywana do gabinetu i wyszłam za jego zgodą na korytarz.
Gabinet, o którym mówiła tamta kobieta... gdzie on tak w ogóle jest?
Na całe szczęście nie musiałam się długo nad tym zastanawiać, bo po skręceniu w główny korytarz spotkałam ów panią czekającą na mnie z kluczem w białych drzwiach.
Weszła do środka machając na mnie ręką bym się pospieszyła.
Nie, nie jestem w gabinecie dyrektora. To miejsce znienawidzone przeze mnie w polskiej szkole. Chodzi o gabinet pielęgniarki. Lądowałam tam wbrew własnej woli kilka razy w tygodniu po lekcji wychowania fizycznego.
Biały pokój wypełniał zapach płynu sterylizatora, który to dostrzegłam na bocznej szafce zaraz obok bandaży i opatrunków umieszczonych w szklanej gablotce. Po środku standardowo stało biurko, dalej długa kozetka, na której zostałam posadzona.
-Leno, muszę zadać ci parę pytań, w porządku? -zapytała retorycznie, ale i tak kiwnęłam głową. Kobieta nie zauważyła tego gestu, bo właśnie przeglądała jakieś papiery. Mruknęła coś pod nosem i poprawiła okulary zsuwające się z jej haczykowatego nosa.
-No tak, no tak. -mruczała sama do siebie wciąż mnie ignorując.
Odchrząknęła, wyprostowała się na krześle i dopiero spojrzała w moją stronę.
-A więc Leno, jak się czujesz w nowej szkole? -kiwnęła głową, gdy wzruszyłam ramionami.- Wiesz, chciałabym uzupełnić brakujące dane, pomogłabyś mi? -znowu wzruszenie ramion tym razem w geście przyzwolenia.
-Co chce pani widzieć? -zapytałam najgrzeczniejszym tonem jakim w tej sytuacji dysponowałam.
-Wzrost?-zapytała.
-Metr sześćdziesiąt osiem centymetrów -powiedziałam płynnie.
Zadaj to pytanie, a rozdepczę cię jak robaka starucho.
-Waga? -jej brew uniosła się nieznacznie, gdy zlustrowała mnie wzrokiem.
-Czterdzieści dziewięć kilogramów -powiedziałam bez zająknięcia.
Pielęgniarka wstała z krzesła i podeszła do szafy, z której wyciągnęła biały masywny przedmiot.
Waga.
Ostatni raz stanęłam na niej pół roku temu i wskazywała mniej niż powiedziałam minutę temu, ale jestem pewna, że znacznie przytyłam przez pomieszkiwanie u Nialla. Obiady z nim mi nie służą.
-Chodź i zważ się, nie mamy całego dnia -powiedziała kobieta kładąc wagę obok kozetki.
Stanęłam naprzeciw urządzenia.
Jedna stopa, druga stopa i wzrok utkwiony w białej ścianie.
Teraz albo nigdy, grubasie. Spojrzyj w dół. Spojrzałam.
42,3 kg -powiedziała waga.
Zaczęło mnie mdlić i okropny smak kwasu przeżarł moje gardło. Dużo, dużo, dużo, za dużo.
Jednak teraz muszę zachować trzeźwy umysł.
Kobieta spojrzała na mnie.
-Cóż, to dość... niepokojąca waga. Będę musiała powiadomić o tym twojego opiekuna prawnego. - zawiadomiła mnie pielęgniarka.
Właściwie to spodziewałam się pouczającej gadki, dyrektora, psychologów żywieniowych, nie jest źle. tak, tylko tata raczej nie powinien się dowiedzieć. Elizabeth dostałaby szału. Jakim cudem anorektyczka może mieszkać pod jej dachem?! To niedorzeczne.
-Możesz podać mi numer do twojego ojca? - zagadnęła.
Myślałam, że mają to wszystko pozapisywane, ale najwyraźniej nie mają.
Wyjęłam telefon i włączyłam listę kontaktów.
- 754 962 734 - podyktowałam, a kobieta zapisała to na samoprzylepnej karteczce, którą doczepiła do mojej karty.
-Dziękuję, Leno. Możesz już wracać na lekcję.
-Do widzenia. - mruknęłam i wyszłam za drzwi.
Podałam jej numer Nialla.
----------------------------------------------------------
Cześć! Jak wam życie mija?
Już się nie będę tłumaczyła dlaczego tak długo nie było rozdziału, to i tak nic nie da.
Mam jednak nadzieję, że ten wam się spodobał, chociaż to takie flaki z olejem.
Podoba wam się nowy wygląd?
UWAGA!!!
Uroczyście ogłaszam, że paring Nialla i Leny nazywa się Liall!!!
Widziałam tam też propozycje Neli, ale Liall zwyciężył. Mamy demokrację.
Czy ktoś już shipuje Lialla?
Kamila (Pointless).