Położyłam plasterki truskawek na placuszku, który posypałam wcześniej cukrem pudrem (mówię, że to placuszki, ponieważ nazwa "pancakes" brzmi śmiesznie według mnie). Przepis na ciasto znalazłam w Internecie. Ulepszyłam je dodając szczyptę cynamonu i usmażyłam na maśle sześć sztuk.
Postanowiłam, że przygotuję Niallowi śniadanie. W końcu przyjął mnie za darmo pod swój dach. Gdyby nie on, to pewnie nadal marzłabym na ławce przy stacji metra.
Ułożyłam wszystko na talerzu i przelałam sok pomarańczowy do szklanki. Zostawiłam posiłek na stole i poszłam do łazienki, aby uszykować się do szkoły. Rozczesałam moje długie, pokołtunione włosy i zaplotłam je w starannego kłosa.
Umyłam zęby, a następnie wykonałam jeszcze kilka prozaicznych czynności typowych dla każdej dziewczyny bez względu na to czy jest ona normalna czy też nie. Nie mogę być szczera mówiac, iż należę do tej pierwszej grupy nastolatek.
Nie patrząc na smutne odbicie w lustrze powieszonym naprzeciw mnie wyszłam z łazienki.
Chwyciłam torbę, którą oparłam wcześniej o ścianę w korytarzu. Zarzuciłam ją sobie na ramię.
-Dzień Dobry, Leno! -uroczy irlandzki akcent dobiegł mnie z kuchni.
-Cześć, Niall -powiedziałam wchodząc do pomieszczenia i uśmiechnęłam się krzywo.
Miałam szczerą nadzieję, że wykażę się kocią zwinnością i wyjdę z domu niepostrzeżenie. Umyślnie omijałam szerokim łukiem sypialnię, w której spał blondyn. Głupia ja.
-Dzięki za śniadanie -powiedział zauważywszy ciepły posiłek ustawiony na stole w towarzystwie kubka z napojem. -Nie trzeba było- wymamrotał wgryzając się w parującego placuszka.
Skorzystałam z jego nieuwagi i wyszłam z kuchni.
Szybkim ruchem nałożyłam moje granatowe tenisówki na nogi i chwyciłam za klamkę.
-Poczekaj, zjedz ze mną! -krzyknął zbliżając się do mnie. Jego bose stopy, uderzały o panele, którymi wyłożony był hall.
Zauważyłeś może, że jadam coś raz na dwa lub trzy dni?
-Zjem na szkolnej stołówce. -odwróciłam się udając, że szukam czegoś w kieszeniach płaszcza.
Niall obrócił mnie zdecydowanym ruchem. Jego spojrzenie mnie zmroziło. Oczy chłopaka były nieco ciemniejsze, nie było w nich tego bezpiecznego błękitu jak w zatoczce przy jakimś tropikalnym zakątku. Raczej środek oceanu podczas tsunami.
-Popołudniu muszę być w studiu, ale przypilnuję cię przy kolacji. Nie wywiniesz mi się. -powiedział nieznoszącym sprzeciwu tonem.
W końcu jestem buntowniczką. Sprzeciw to moje drugie imię.
Odwróciłam się i w ciszy wyszłam.
Niestety od mieszkania Nialla miałam spory kawałek do przejścia pieszo i jak można się domyślić, spóźniłam się do szkoły.
Wbiegłam po betonowych stopniach, minęłam panią zamiatającą śmieci i szybko rzuciłam się na drzwi.
Za kolejny cel obrałam moją metalową szafkę szkolną, z której wyjęłam potrzebne rzeczy na dwie pierwsze godziny.
-A panienka co tutaj robi? -niski głos przywròcił mnie do myślenia.
Odwróciłam się na palcach.
Mój znienawidzony nauczyciel matematyki stał dwa metry ode mnie i podpierał się rękoma na bokach.
-Przepraszam, ale spóźniłam się na...-zerknęłam na plan zawieszony na zewnętrznej stronie drzwiczek-...na plastykę z panią Wood. -dokończyłam prostując się dumnie.
Dziad mruknął coś pod nosem i puścił mnie.
Na plastyce wszyscy dostali już swoje sztalugi i pracowali nad obrazem, który będziemy kończyć przez najbliższy tydzień. Chociaż weszłam do klasy jako ostatnia, oddałam swoją pracę jeszcze tego samego dnia.
Pędzle po prostu same szły w ruch. Nie mogłam tego zwolnić.
Gdy wychodziłam z klasy zatrzymał mnie miły głos pani Wood.
-Lena, podejdziesz do mnie na chwilę?
Jej niska sylwetka stała za biurkiem przyglądając się mojemu obrazowi. Miała wyćwiczyone pewne triki, dzięki którymi maskowała swoją nadwagę.
Posłusznie podeszłam do biurka.
-Wszystko w porządku? -zapytałam w nadzieji, że nie zepsułam obrazu.
Nauczycielka pokręciła głową wciąż wpatrując się w moje wypociny.
-Te kolory... są bardzo realistyczne. Jakbyś widziała to na żywo. -powiedziała powoli.
-Można powiedzieć, że widziałam je na żywo. -powiedziałam.
-Widziałaś tsunami? -zapytała wreszcie kierując wzrok na moją osobę.
Wzruszyłam ramionami i wyszłam z klasy mówiąc ciche "do widzenia".
Tak, widziałam tsunami. Widziałam Jego oczy, gdy był zły.
Reszta zajęć minęła bardziej neutralnie. Nauczyciele wpuszczali mnie do klasy z innymi uczniami, mòwili coś i pozwalali wyjść, kiedy zadzwonił dzwonek.
Po angielskim wszyscy jedli lunch, a ja siedziałam przy samotynym stoliku w rogu wielkiej sali. W słuchawkach, które tkwiły w moich uszach leciały piosenki One Direction. Za każdym razem, gdy słyszałam solówkę Nialla nie mogłam powstrzymać przygryzania wargi.
Lena, co ty odwalasz. Uspokój się, prawie go nie znasz kretynko -powtarzałam w myślach.
W drzwiach sali stanął Ben. Przeskanowywał wzrokiem wszystkich uczniów. Wypatrzył to, czego szukał i ruszył w moim kierunku.
W akcji despesperacji zakryłam twarz włosami.
-Cześć, mała -chciałam mu odpowiedzieć w chamski sposób tekstem, który chyba każdy zna.
Powstrzymałam się i uśmiechnęłam się wzamian.
-Hej, Ben -dodałam w gratisie do sztucznego uśmiechu.
Chyba lubił promocje - wziął wszystko.
Usiadł przy stole na przeciw mnie.
W tym samym momencie moja komórka zawibrowała informując mnie o nowej wiadomości. Nie odłączając słuchawek podniosłam telefon do oczu.
Niall:
"Zjadłaś lunch? Nxx"
Spojrzałam na pustą tacę na stole. Po co mam go okłamywać? I tak zna prawdę.
Ja:
"Nie, przepraszam. Lena."
Odłożyłam telefon do kieszeni i znów puściłam muzykę. Ben przyglądał mi się badawczo, ale nie zwracałam na niego uwagi.
Nie cała minuta i kolejna wibracja w mojej kieszeni.
Niall:
"Nie przepraszaj, miałem tylko nadzieję. Będę o 17 w domu. Kształć się :)"
Uśmiechnęłam się pod nosem. Chwilę później zorientowałam się co zrobiłam i momentalnie przybrałam obojętny wyraz twarzy.
-Co się tak szczerzysz? -przypomniał o swojej obecności Ben.
Chłopak pochylał się nad stołem. Chciał zobaczyć z kim i oczym piszę. Marzenie ściętej głowy.
-Nie twój interes -powiedziałam wzruszając ramionami.
Szatyn zasztywniał.
-Mój -powiedział.
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
No, chyba ma urojenia. Na nic się nie godziłam, na nic się nie zgadzałam.
Wstałam od stołu i nieoglądając się wyszłam z sali.
Wracając ze szkoły postąpiłam nieco mądrzej i złapałam autobus podjeżdżający na przystanek dwie przecznice od mieszkania Nialla.
Weszłam do odpowiedniego budynku i wbiegłam po schodach na właściwe piętro. Po sześcioro białych drzwi na każdym poziomie.
Wreszcie stanęłam pod drzwiami, które w dziewięćdziesięciu procentach należały do blondyna. Pociągnęłam z klamkę. Były zamknięte, a ja nie miałam klucza.
Zasnęłam skulona pod białymi drzwiami.
***
Wycieraczka okazała się stosunkowo wygodna, jeżeli nie liczyć odstających kawałków wikliny, które dźgały mnie w tyłek. Poza tym małym szczegółem oceniłabym komfort w skali od jeden do dziesięciu na dobre cztery. Jeśli było się zmęczonym tak, jak ja, marny kawałek trzciny wydawał się być najwygodniejszą rzeczą na świecie.
A jednak obudziłam się.
Ktoś mi w tym pomógł głaszcząc moje włosy.
Niechętnie otworzyłam oczy.
Blondyn kucał obok mnie. Jego błękitne tęczówki wpatrywały się we mnie uważnie. Jedna ręka Nialla spoczywała luźno na kolanie, a drugą położył na moim policzku.
Byłam przerażona bliskością, miałam ochotę uciec. Zamiast tego wstrzymałam oddech niczym leśna zwierzyna dostrzeżona przez myśliwego.
-Hej, wyspałaś się? -szepnął, aby jeszcze bardziej mnie nie wystraszyć.
Rozejerzałam się po korytarzu, przypominając sobie jak w idiotyczny sposób zapomniałam kluczy.
-Lepsze to niż nic -wzruszyłam ramionami i spróbowałam się podnieść. Niall złapał mnie za ramię i ułatwił mi zadanie. Niestety mimo, że jego dotyk był bardzo miły, wyrwałam się od razu, gdy wstałam. Sama nie wiem dlaczego. Posłałam mu krótkie, przepraszające spojrzenie, a Niall tylko uśmiechnął się i otworzył nam drzwi do mieszkania.
W ciągu pięciu minut przebrałam się w luźniejsze ubrania i usiadłam stołku barowym w kuchni, zaczęłam przyglądać się pracy Nialla.
Chłopak kroił parówki i ciasto francuskie. Po chwili zorientował się, że go obserwuję, więc wysunęłam propozycję pomocy.
-Nie trzeba -uśmiechnął się i dodał po chwili -Możesz w tym czasie zadzwonić do siostry, jeśli chcesz-zaproponował.
Kiwnęłam głową i wyciągnęłam z kieszeni dresów komórkę.
-Lena? -dziewczynka odebrała po pierwszym sygnale.
Jej głos wydawał się być słaby, ale jednocześnie bardzo radosny. Opowiadała mi o dodatkowych badaniach, które tata i Elizabeth zdecydowali się wykonać. Podobno lekarze nie są jeszcze w pełni usatysfakcjonowani jej wynikami. Dostała też jakieś witaminy.
-A co u ciebie?-zapytała mnie po chwili Madeliene.
-W porządku. Zatrzymałam się u koleżanki ze szkoły -skłamałam na co Niall głośno parsknął śmiechem.
Zmroziłam go wzrokiem, więc zajął się dokańczaniem kolacji.
-Długo u niej zostaniesz? -smutny głos przyrodniej siostry dźgnął mnie w żołądek. Zrobiło mi się jej szkoda.
-Wrócę do domu, gdy będziesz czuła się lepiej, dobrze? -po drugiej stronie słuchawki usłyszałam ciche potwierdzenie - A jesz, Maddie? -dodałam.
-Pozwalasz mi? -zapytała zdziwiona.
O Boże. Co ja najlepszego zrobiłam?
-Oczywiście, chcę żebyś jadła. - zaoponowałam. - Proszę cię żebyś jadła -poprawiłam się gdy nic nie odpowiedziała.
-W takim razie, ja ciebie też proszę żebyś jadła -powiedziała powoli oddzielając każde słowo
-Przysięgam - z moich oczu poleciały łzy.
W tym samym czasie Niall postawił przede mną talerz z ciepłą parówką, która szczelnie owinięta była kruchym ciastem francuskim.
Chłopak zauważył moje łzy i starł je kciukiem sygnalizując wcześniej co zamierza zrobić. To było miłe. Nawet nie pomyślałam o tym, aby się wzdrygnąć, odsunąć czy zaprotestować.
-Muszę kończyć, Maddie -powiedziałam przepraszającym głosem.
-Ja w sumie też. Zadzwonię jutro, pa-rozłączyła się.
Spojrzałam na spore zawiniątko leżące naprzeciwko mnie. Wyglądało smacznie. Westchnęłam
Smaczne=kaloryczne
Mój oczy zwróciły uwagę na jedzącego Nialla. Chłopak robił to mechanicznie, nie zastanawiał się nad niczym.
Chwyciłam dzielnie swój widelec w lewą, a nóż w prawą rękę. Ukroiłam mały kawałek i podmuchałam na niego.
Lena, dasz radę -powiedziałam do siebie.
Kawałek powędrował wyżej, do moich ust. Zamknęłam oczy, wstrzymałam oddech i wpakowałam jedzenie do buzi.
Przeżułam i połknęłam. Nie miało to dla mnie żadnego smaku.
Tym sposobem zjadłam prawie połowę swojej porcji.
Dla Madeliene.
_____________________________
Dominika (icantbreatheicantsmile):
Tadam! No i mamy nowy rozdział. Może nie powali Was treścią na kolana, ale mam nadzieję, że choć troszkę się spodoba. Napisałyśmy go już jakiś czas temu i oczywiście trzymałyśmy "na później". Teraz, przyznam szczerze, rezerwa się kończy, a czasu coraz bardziej brak.
Ponadto mądra (lewonożna) ja zapisałam się na treningi piłki nożnej. Tak, również biję sobie sarkastyczne brawa. Ach, obiecuję, że kiedyś z głupoty skoczę z mostu :/
Pozdrawiam xx